Po paru godzinach goście zaczęli się szykować do wyjścia. Wzięłam kilka brudnych naczyń ze stołu i zaniosłam do kuchni.
-Jeju, ale mnie wystraszyłeś – krzyknęłam, podskakując na widok Harry’ego. Siedział koło otwartego okna paląc papierosa. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem na twarzy.
-Okazyjnie – odpowiedział – możesz jeszcze chwile zostać, jak wszyscy wyjdą, chciałem coś Ci się zapytać.
-Nie ma sprawy, ale odwieziesz mnie, bo boję się sama wracać – oznajmiłam, a on zaśmiał się.
Co godzina coraz więcej osób żegnało się i wychodziło.
-Ale bajzel – stwierdził Harry, po wyjściu ostatniego gościa. Rozglądnęłam się po domu. Rzeczywiście. W całym domu leżały brudne naczynia, kartony od napojów, mnóstwo plastikowych kubków. Prawie wszędzie lepiła się podłoga od porozlewanych słodkich drinków. Kuchnia, zaś wyglądała cała jak po wojnie. Zaczęłam wyrzucać kartoniki i paczki od chipsów do worka na śmieci.
-Zostaw! Przecież nie prosiłem Cię byś sprzątała - zaprotestował Harry, łapiąc mnie za ramię.
-Tak, wiem ale wspólnymi siłami pójdzie nam szybciej – odpowiedziałam, kontynuując poprzednią czynność. Po 40 minutach dom wyglądał o niebo lepiej, dało już się prosto przejść z salonu do kuchni, nie potykając się o śmieci. Czując się jak u siebie włączyłam telewizor i rozsiadłam się na kanapie. Harry skończył zamiatanie schodów i przyniósł dwa kubki gorącej czekolady i talerzyk z ciasteczkami.
-Częstuj się – powiedział.
-Dzisiaj wiele już zjadłam – stwierdziłam, patrząc już z niesmakiem na kruche ciastka.
-No tak, ale jak jedno zjesz, nic się nie stanie. Harry zanim usiadł koło mnie, pomaszerował trzy razy do kuchni, zapalił kominek i wyłączył mi dość ciekawy program w TV.
-Więc, chciałeś mi się coś zapytać – zaczęłam.
-Tak. Najpierw dziękuje Ci, że pomogłaś mi posprzątać…
-Ależ przestań – przerwałam mu.
-… z drugiej strony tak naprawdę nie mam do Ciebie pytań – przyznał lekko speszony. Cały czas mu się baczni przyglądałam. Jego gałki oczne błądziły to w lewo, to w prawo. A jego kciuki robiły kółeczka. Widocznie się czymś denerwował.
-Ok. To w takim razie coś się stało czy coś?
-Nie, wszystko w miarę dobrze, tak tylko chciałem pobyć z Tobą sam na sam – powiedział po czym ściszył głos, chyba myśląc, że nie usłyszę – no i może się czegoś dowiedzieć. Jednak ja to zlekceważyłam. Siedzieliśmy prawie na dwóch końcach kanapy. Czułam jednak, że coś mnie ciągnie do niego. Często zachowujemy się jakbyśmy byli razem, a jednak nie jesteśmy. I to wszystko chyba przeze mnie. Z jednej strony nie chcę by nas coś łączyło, a z drugiej pragnę poczuć jego bliskość. W ciszy obydwoje wpatrywaliśmy się w kominek. Ogrzewałam dłonie trzymając kubek czekolady. Wsłuchiwałam się w dźwięk palącego się drzewa. Zamyśliłam się i utknęłam w moich myślach. Wyobrażałam sobie ciepły dotyk nie kubka, a Harry’ego. Jego lewa dłoń pierwotnie na mojej, po czym delikatnie przez całą długość mojej ręki przenosi ją na ramię. Drugą ręką obejmuje mnie od tyłu w pasie. Następnie prawa ręka zjeżdża do mojego biodra. Przez to myślenie coraz bardziej go pragnęłam. Wyobraźnia dała mi nawet wyimaginowane uczucie motyli w brzuchy, gdy on mnie przytulał. Jego chrząknięcie wyrwało mnie z rozmyśleń. Może i lepiej, czuję się teraz jakbym była psychiczna. Ciekawe co on by pomyślał, gdyby widział moje myśli. Moje fantazje można porównać do zauroczenia, ba, może i zakochania. Kurde, a może i nawet obsesji. Jego głos, chód, zielone oczy, uśmiech – to wszystko szczerze powiedziawszy łamie mi nogi i nie pozwala ustać prosto. Jest bardzo pociągający, trzeba przyznać.
Nagle gaśnie kominek, robi się cholernie zimno. Gasną wszystkie światła w domu i jest ciemno jak w piwnicy. Co się dzieję ? Nie widzę kompletnie nic.
-Harry? – pytam w głuchą ciemność z nadzieją szybkiej odpowiedzi. Jednak nie dostaje jej. Jestem przerażona i coraz bardziej zdenerwowana.
-Harry, błagam Cię, odezwij się – krzyczę.
Przypominam sobie, że na stole leżały zapałki, którymi Hazza odpalał kominek. Nie wstając z kanapy, próbuję ją sięgnąć, lecz nie mogę wyczuć ich dłonią.
-Kurwa, gdzie są te zapałki – gadam do siebie.
Nagle słyszę szmery. Najpierw dochodzą z kuchni. Czuję, że jestem już na granicy zawału. Szmery stają się coraz głośniejsze i zaczynają także dobiegać z innych stron domu. Zaczynam płakać i kulić się na kanapie.
-Błagam Harry, odezwij się! Bądź tu ze mną, nie opuszczaj mnie! Ja się boję… - krzyczę ile tchu w piersiach.
-Claudia, Claudia – słyszę nagle głos Harry’ego. Czuję mocne szarpnięcie moim ramieniem i podnoszę się gwałtownie. Rozglądam się dookoła. Analizuje wszystko po kolei. Światła są, kominek nadal się pali, jest ciepło, a co ważne nie słychać przerażających szmerów. Ale przede wszystkim jest on, siedzi koło mnie. W końcu zdaję sobie sprawę, że był to tylko sen. Jeden z moich częstych nocnych koszmarów.
-Zasnęłaś, wszystko dobrze? – pyta zaniepokojony Harry.
-Nie – odpowiadam, chowając twarz w dłonie – odwieziesz mnie do domu, albo nie – mówię przez łzy, lecz sama nie wiem czego chcę.
-Rozmawiałem z Twoim bratem, mówił że często miewasz takie koszmary. Z odwiezieniem może być problem, bo jest już strasznie późna godzina, ale jak chcesz możesz zostać do rana, no chyba, że bardzo chcesz to Cię odwiozę – zaproponował. Siedział zakłopotany zupełnie nie widząc co robić. Mi cały czas napływały łzy. Prześledziłam w głowie mój sen. Co oznaczało to rozpaczliwe wołanie Harry’ego i to uczucie towarzyszące temu zdarzeniu. Czyżby ten sen miał mi coś uświadomić?
-Poczekaj przyniosę Ci chusteczki i zaraz mi opowiesz – powiedział, po czym zniknął gdzieś w kuchni. Znowu wróciło mi uczucie jakie odczułam zdając sobie sprawę, że Harry’ego nie ma przy mnie. Wstałam i poszłam po cichu za nim do kuchni. Wstawił wodę i szykował herbatę. Ja oparłam się o futrynę drzwi i przyglądałam się mu. Gdy mnie zobaczył znieruchomiał. Patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili jako pierwsza spuściłam wzrok.
-Przepraszam, mam nadzieje, że mi wybaczysz, ale już dłużej nie mogę się powstrzymywać – powiedział, podchodząc i przytulając mnie. Odwzajemniłam uścisk. Ścisnęłam go jak najbardziej potrafiłam, nie wyobrażając sobie, że muszę go w końcu puścić. Wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu, kładąc na kanapę.
-Poczekaj chwilę Słońce, zaraz wrócę idę tylko po herbatę – oznajmił spokojnie i ruszył powrotem w stronę kuchni.
-Nie zostawiaj mnie – szepnęłam i kilka łez zleciało na mój policzek. Podkuliłam nogi i schowałam głowę między kolana. Zaczęłam odczuwać lęk, że on znowu zniknie.
-Co się cholera ze mną dzieje? Kurwa! – pomyślałam.
Po chwili wrócił, położył gorącą herbatę na stole i od razu usiadł, wtulając się we mnie.
-Nie zostawiam Cię przecież – powiedział, a ja zrobiłam się czerwona domyślając się skąd to stwierdzenie, najwyraźniej musiał usłyszeć mój szept.

-Pewnie jesteś już zmęczona? – zapytał chłopak.
-Trochę.
-Idź połóż się u mnie w sypialni, ja dzisiaj prześpię się w salonie. Po tym koszmarze sennym mała szansa bym w ogóle zasnęła. Po prostu nie mogę zasnąć, jednak musze się zmusić i iść spać sama w ciemnym pokoju. Przecież nie poproszę Harry’ego by spał ze mną. Choć już to robił.
-To może ja tu pośpię, a Ty w sypialni? – zaproponowałam.
-Ale chciałem jeszcze film obejrzeć do końca i będę Ci przeszkadzał, poza tym w łóżku wygodniej.
-Oooo… jeśli będziesz jeszcze oglądał to tym bardziej chcę tutaj spać – wtrąciłam.
-Boisz się zasnąć, prawda? – zapytał, po chwili zastanowienia.
-Tak… trochę. No trochę bardzo – przyznałam.
-To ja posiedzę z Tobą w sypialni i poczekam, aż zaśniesz – powiedział, wyłączając telewizor.
-Nie – zaprotestowałam – oglądaj sobie dalej, ja tutaj posiedze i w końcu zasnę. Mną się nie przejmuj.
Wysłał mi porozumiewawcze spojrzenie i ruszył w stronę sypialni. Po drodze zahaczył o ogromną szafę. Coś w niej przez chwilę szukał.
-Może być? – spytał, podając mi swoją koszulkę – jeśli chcesz możesz dostać jeszcze spodnie, ale nie gwarantuje, że nie będą spadać. Przyłożyłam ją do siebie.
-Koszulka wystarczy – stwierdziłam, widząc, że sięga mi za pupe.
Poszłam przebrać się do łazienki. Zmyłam makijaż i przemyłam dokładnie widocznie zmęczoną twarz. Zdjęłam ciuchy i górną bieliznę. Po ubraniu się w jego koszulkę przejrzałam się w dużym lustrze. Na całe szczęście kompletnie przykrywała mi majtki. W tej chwili zdałam sobie sprawę, jaka jestem niska. Strasznie podobał mi się zapach bluzki, który teraz był na mnie. Harry siedział na łóżku z laptopem na kolanach. Gdy weszłam do sypialni, zmierzył mnie wzrokiem, na co nawet nie zareagowałam z totalnego wyczerpania.

-Co? – zapytał z lekkim uśmiechem, a ja zdałam sobie sprawę, że nie ma także koszulki na sobie.
-Jak chcesz mogę Ci pożyczyć koszulkę, jak nie masz – oznajmiłam speszona.
-Z miłą chęcią – stwierdził i szybko ściągnął ją ze mnie. Zrobiłam oburzoną minę i zakryłam się mocno kołdrą. Pocałował mnie w ramię, a następnie szyją przeszedł aż do ust. Poczułam dziwne napływające gorąco na policzkach, które zaś rozeszło się po całym moim ciele. Dawał mi buziaki w usta. Przybliżył się do mnie, obracając mnie na plecy, gdy już był nade mną, mocno przywarł do moich rozgrzanych jak całe ciało ust.

-Przepraszam, że zapytam ale robiłaś już to? – zapytał niespodziewanie Harry. Moje oczy wyszczerzyły się, a serce zaczęło łomotać. Tego się nie spodziewałam i choć w podobnych sytuacjach byłam to jednak nie w konkretnie tej końcowej. Nie czułam się nigdy na siłach by przeżyć swój pierwszy raz. Albo po prostu wiedziałam wewnętrznie, że to nie ten chłopak. W końcu co by to było jakbym ten pierwszy raz przeżyła z Nath’em.
-Eemm… - zajęczałam.
-Aaa… rozumiem, że nie – powiedział z uśmiechem i oparł swoje czoło o moje. Sekundę później ponownie jego usta całowały moje. Śmielej położyłam drugą dłoń na jego plecach i zaczęłam delikatnie nią jeździć. Harry coraz delikatniej mnie całował, a moje usta i chyba cała ja zaczęły się domagać jego pocałunków. Co chwila podnosiłam się by dosięgnąć jego ust. Hazza zaczął się podśmiechiwać i chyba zrozumiał czego chcę, bo zaczął mnie obdarzać coraz to namiętniejszymi pocałunkami. Chłopak swoją dłonią jeździł po mój brzuchu, co jakiś czas podjeżdżając blisko mojej klatki piersiowej, lecz w tym momencie zaczął zniżać ją ku moich majtek. Wtedy gwałtownie się podniosłam.
-Co się stało? – zapytał Harry lekko zdenerwowany.

-Przepraszam, ja po prostu… przepraszam.
-Ej, ze spokojem, wszystko jest dobrze. To ja Harry, nic Ci złego nie zrobię Słońce. Nie masz się czego martwić – uspokajał mnie i całował w czoło – wszystko jest dobrze, jesteś bezpieczna.
-Przepraszam, nie mam już sił – przeprosiłam, a z oczu pociekły mi łzy. Chłopak delikatnie je starł z policzków.
-Nie ma sprawy. Nic się nie stało Skarbie. Chwilę mi się przyglądał, następnie dał mi buziaka w usta i położył się obok mnie na plecach, odwróciłam się do niego, a on głową zachęcił bym się przybliżyła. Położyłam się na jego klatce piersiowej, a Harry mocno objął mnie.
-Nic się nie stało Słońce – powtórzył – kolorowych snów.
Jeszcze kilka kropel moich łez spłynęło na jego goły tors i zasnęłam.
Hejcia :* Jeśli są w rozdziale jakieś błędy, bardzo za nie przepraszam. Każdemu człowiekowi może się pomylić oraz każdemu komputerowi zdarzy się nie poprawić ;) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Dziękuje, za komentarze i wejścia :) Miłego czytania :))