OPOWIADANIE ZAKOŃCZONE

-----OPOWIADANIE ZAKOŃCZONE-----

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 4




     -Nie zapomnij torebki – powiedział Alex, w poniedziałkowy poranek, gdy zaparkowaliśmy pod szkołą. Atmosfera tego dnia była zupełnie inna, niż dni poprzednich. Znajomi jak zwykle na nas oczekiwali na parkingu ale już nie w tej samej liczebności. Kogoś brakowało i było doskonale wiadome kogo. Nath’a, mojego już byłego chłopaka. Nadal nie mogłam pozbierać się po sobotniej imprezie. Całą niedziele przepłakałam w swoim pokoju. Weekend na pewno nie zaliczam do udanych. Wysiadłam z auta Alex’a, Erin jak zwykle rzuciła mi się na ramiona, a reszta dziewczyn przybiegła tuż za nią. Dzisiejszego poranka wszyscy mnie pocieszali i oczywiście jakby to nie było… krytykowali i wyzywali Nath’a od najgorszych. Jakoś tak nie miałam ochoty ich słuchać. Zabrzmiał pierwszy dzwonek, więc weszliśmy do środka. Raczej nie było osoby w szkole, która nie kojarzyłaby mojej twarzy, więc przechodząc przez korytarze dużo oczu było zwróconych na mnie. Wydawało mi się, że każdy wie co się wydarzyło nie całe dwa dni temu i to mi strasznie przeszkadzało. Przechodziłam i czułam, że te wzroki są wywołane przekonaniem się w jakim stanie się trzymam, sądzę, że wielu chciałoby mnie zobaczyć w podłym nastroju by choć duchowo poczuć się lepszym od członka najlepszej elity szkolnej.
     -Niech żałuję… taki debil… nie wiem jak mogło mu być źle z Tobą. Nie rozumiem go, kurwa zrobił to i co… myślał, że nikt nie zauważy. Eee… nie pasowaliście do siebie. Ty jesteś fantastyczna, a to jest matoł. Nie zasługuj na Ciebie. Teraz dopiero zobaczy jak to jest nie być w elicie. Zobaczy jak mu źle bez nas będzie. No ja mu na pewno nie wybaczę… haaa… nikt mu nie wybaczy – Erin prowadziła monolog, gdy podążałyśmy po korytarzach szkolnych. Cóż w prawdzie prawie w ogóle jej nie słuchałam. Mój mózg jakby był wyłączony od zbędnych informacji. Nie myślał kompletnie o niczym, bo wszystko na ten czas zdawało się być zbędną informacją.
     -Nie przyjmiemy go z powrotem do elity, co nie Claudia? Claudia! Słuchasz mnie?! – krzyknęła Erin.
     -Nie!... znaczy tak! Słucham Cię – odkrzyknęłam – nie wróci do nas, na pewno.
     -No i bardzo dobrze. Będzie go boleć, że nie należy do elity. Co Ty na to by nasłać naszych chłopaków z paczki na niego, no wiesz by go trochę nastraszyli? Świetny by to był pomysł – zaproponowała.
     -Nie – odpowiedziałam stanowczo nadal nie zwracając na nią większej uwagi.
     -Oj no ale oni by mu nic nie zrobili, nie martw się. Zauważyłaś, że po tej aferze, stałaś się jeszcze bardziej zauważalna w szkole– zauważyła Erin. Westchnęłam głęboko, chwyciłam Erin za rękę i skręciłam w sale w której mieliśmy pierwszą lekcję, czyli angielski. Profesor wszedł tuż za nami. Usiadłyśmy pod oknami w przedostatniej ławce.
     -Dzień dobry Państwu – odpowiedział nasz nauczyciel, który także był naszym wychowawcą – dzisiaj będziemy omawiać Romeo i Julie, Williama Shakespeare’a.

     -Znowu?! – krzyknęli chłopacy z drugiego końca sali – przecież już omawialiśmy to wiele razy.
     -Tak, znowu i bez gadania moi kochani. Zastanawiam się także czy nie wystawimy tej sztuki.
     -NIEEE! – krzyknęła połowa klasy, a ja cały czas siedziałam i wpatrywałam się w boisko za oknem, nie biorąc udziału w lekcji – profesorze, tylko nie to!
     -Bez dyskusji! A tak poza tym, macie nową koleżankę – zmienił temat gdy do sali weszła nowa dziewczyna.
     -Bardzo przepraszam ale pogubiłam się w salach – powiedziała nieśmiało. Chłopacy z pod ściany zaczęli chichotać i szeptem komentować. W tym momencie zaczęłam przyglądać się nowej dziewczynie. Kogoś mi przypominała tyle, że nie mogłam przypomnieć sobie skąd mogę ją kojarzyć.
     -Wasza nowa koleżanka ma na imię Demi i mam nadzieje, że przyjmie ją choć ta skromniejsza część klasy – powiedział i spojrzał wymownie na mnie i pięć innych osób należących do elity, czyli jakiejś  1/3 naszej całej paczki.
     -Proszę usiądź, Demi – rzekł profesor i pokazał dziewczynie wolne miejsce w pierwszej ławce.  W tym momencie mnie olśniło, to ta dziewczyna wraz z rodziną wprowadziła się do dziadków, czyli naszych sąsiadów. To ona wczoraj jechała w poszukiwaniu szkoły do, której będzie uczęszczać. Nauczyciel poczekał, aż Demi wyciągnie swoje rzeczy na ławkę i dopiero zaczął prowadzić lekcje.
     -A Ty co tak leżysz? – zapytał nagle chłopaka, który opierał się niechlujnie o ławkę i przyglądał nowej dziewczynie.
     -Na wesel byłem wczoraj – odpowiedział i głęboko ziewnął.
     -No to chodź zatańcz nam przy tablicy – oznajmił profesor z dumą.
     -Nie, nie… już siedzę normalnie i słucham profesorze – stwierdził zdenerwowany, prostując się. Gdy nasz wychowawca brał do odpowiedzi, zawsze udowadniał nam, że nie umiemy, więc nikt wolał nie ryzykować. Ja znowu zaczęłam patrzeć przez okno i wyłączyłam się.
     -Pani Claudia Drake wygląda mi na Julie Capulet i sądzę, że świetnie uda jej się ją grać – usłyszałam po chwili. Wszyscy zaczęli się śmiać.
     -Co? Ale o co chodzi? – zapytałam, zdezorientowana.
     -No gramy sztukę Romeo i Julia i profesor wybiera rolę i masz zagrać Julie – wyjaśniła szeptem Erin.
     -Nie, nie, nie, nie… Nie – odparłam –  a tak w ogóle kiedy to jest? Znaczy się kiedy mamy wystawiać sztukę?
     -W kwietniu ,pani nie uważająca na mojej lekcji Claudio.
     -A to ja nie mogę na pewno, ponieważ w kwietniu tańczę dla kogoś.
     -A to nie wiedziałem, że tak dorabiasz – odpowiedział nauczyciel podśmiewując się, a wraz nim reszta klasy.
    -Słucham? NIE! No ja nie tańczę na rurze! Znaczy się, jakiś zespół pięciu chłopaków przyjeżdża i będę tańczyć na scenie na ich koncercie, jako tło.
    -A już myślałem, że jest pani tancerką Gogo – powiedział powstrzymując się od śmiechu.
    -One Direction – wymsknęło się nagle nowej dziewczynie, ale po chwili się odwróciła i udawała zajętą czytając „Romeo i Julie”.
     -Ooo… widzi pani, już znaleźliśmy wspólną rzecz między panią, a panią Demi – rzekł i powrócił do wybierania ról.
Na przerwach trzymałam się cały czas z moją paczką, nadal nie będąc w humorze. Lekcje jakoś mijały, choć ja i tak nie wytrzymywałam, by choć 10 minut posłuchać o czym wykładają nauczyciele. Na przerwie obiadowej siedzieliśmy na stołówce.
     -Mało się odzywasz dzisiaj Claudia – powiedział jeden chłopak z naszej elity.

     -A co mam mówić? – odpowiedziałam bez uczucia, rozglądając się po tłumie.
     -Jedź, bo Ci wystygnie – rzekł Alex, wskazując na mój talerz, na którym były frytki, ryba i surówka. Spojrzałam z niechęcią na obiad. Odsunęłam go od siebie czym dałam sygnał bratu, że może go zjeść za mnie. On jak zwykle bez wahania zabrał się za posiłek. Był to już jego trzeci talerz tego dnia, bo prócz swojego i mojego, dostał obiad od Erin, która się odchudza na rzecz modelingu. Nagle w tłumie dostrzegłam Nath’a. Serce mocniej mi zabiło, oczy i usta szeroko otworzyły. Wpatrywałam się w niego do czasu kiedy zginął mi w masie ludzi.
     -Idę zostawić rzeczy w szafce – oznajmiłam i próbowałam wstać.
     -Nigdzie nie idziesz! – powiedziała większa część mojej paczki, a Erin chwyciła mnie za rękę. Najwyraźniej nie tylko ja dostrzegłam Nath’a. Usiadłam z powrotem na miejscu, lecz od tej chwili siedziałam jak na rozżarzonym węglu. Szczerze sama nie wiem czego chce jeszcze od tego chłopaka. Nie wiem czemu tak zareagowałam. Miałam ochotę do niego podejść, ale co dalej bym zrobiła? Co miałabym mu powiedzieć? Jak on by zareagował? Chyba właśnie chciałam się tego przekonać. Gdy wszyscy zawzięcie rozmawiali, spróbowałam wymknąć się i udało mi się. Po chwili wyszłam ze stołówki i zaczęłam rozglądać się po korytarzu. Spacerowałam po szkole wypatrując mojego eks chłopaka, jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć. Po chwili na drugim końcu korytarza pojawił się Nath. Spojrzał na mnie z zatroskaną, pełną wyrzutów miną. Moje serce zaczęło mocno walić, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Łzy napłynęły i prosiły o umożliwienie wypłynięcie im z oczu. W tym momencie mój mózg zaczął nietrzeźwo myśleć i zapomniałam zupełnie jak mocno zranił mnie Nath, chciałam tylko przytulić się do niego jak kiedyś. Zrzuciłam torebkę na ziemię i ruszyłam truchtem w jego stronę, lecz już po chwili mój trucht zmienił się w szybki bieg. Byłam już coraz bliżej mojego celu, coraz bliżej mojego Nath’a. Gdy nagle poczułam rękę na moim pasie, która mocno odciągnęła mnie od mojego szczytu. Zostałam przywarta do ściany i bardzo delikatnie, lecz namiętnie pocałowana w usta. Zwrot akcji był taki szybko, że nie odepchnęłam osoby, która to zrobiła.
     -Nie bój się – usłyszałam cichy głos koło mojego ucha. Był to głos Will’a. Dopiero dzięki niemu mój mózg ponownie zaczął trzeźwo myśleć. Co ja chciałam zrobić?! Czemu w ogóle pomyślałam, by biec do Nath’a?! Czy ja naprawdę byłam skłonna mu wybaczyć? To przez jego troskliwy wyraz twarzy, myślałam, że wszystko będzie tak jak dawniej. Jestem bardzo naiwna i zbyt ciekawska. Po co ja w ogóle zrywałam się ze stołówki! Objęłam rękami kark Willa i zaczęłam płakać.

Położyłam głowę na jego ramieniu i kątem oka spojrzałam na Nath’a. Widać, że czuł się zdezorientowany. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. W końcu poczułam się trochę lepiej, wiedząc, że teraz on cierpi. Ja w objęciach przystojnego chłopaka, który jest moją nową otuchą, on samotny z inną laską co noc. Dobrze mu tak. Zdjęłam ręce z Willa i powoli wróciłam na początek korytarza w którym zostawiłam moją torebkę. Jednak mój triumf nie trwał długo, ponieważ poczułam wyrzuty sumienia, uczucie którego nie mogę się pozbyć. Uczucie, które nie jest mi potrzebne, które wręcz utrudnia sprawy. Straciłam czucie w nogach ,upadałam na kolana i zaczęłam szlochać. Niespodziewanie podbiegła do mnie nowa dziewczyna Demi i pomogła mi wstać.
     -Chyba nie pokażesz mu, że jest Ci źle bez niego. Dalej wstawaj – powiedziała biorąc mnie pod rękę i prowadząc schodami w dół. Zaraz za nami szedł Will niosąc moją torebkę. Wyszliśmy na dwór i usiedliśmy przy wolnym stoliku.
     -Będzie dobrze – pocieszała mnie dziewczyna, lecz mi nadal spływały łzy po policzkach.
     -Nienawidzę go – rzekłam, na co Demi objęła mnie.
     -Będzie dobrze, zobaczysz – powtórzyła.
     -Co się stało? – usłyszeliśmy krzyk Alex’a. Wraz z nim przyszła reszta elity. Erin podbiegła i objęła mnie. Demi trochę oddaliła się od nas.
    -Ile macie lekcji? – zwrócił się Alex do Erin.
    -Jedną, a co?
    -Ok. Dalej Claudia zmywamy się do domu – odezwał się do mnie – jedziecie też do nas do domu?
Większość się zgodziła i ruszyła w stronę parkingu, gdzie stały nasze samochody.
    -Jedziesz z nami? – zapytałam Demi.
    -Do mnie mówisz? Jaa… nie mam samochodu.
    -Podwiozę Cię… znaczy mój brat, bo dzisiaj jego samochodem przyjechaliśmy. Dalej chodź, chyba, że zostajesz na ostatniej lekcji.
Dziewczyna nie była przekonana i cały czas zastanawiała się.
    -Nie daj się namawiać. Pomogłaś mi i muszę Ci się jakoś odwdzięczyć – dodałam.
    -No nie wiem…  - powiedziała i zaczęła rozglądać się po moich znajomych – no dobra, mogę jechać.
Po drodze, w naszym aucie panowała totalna cisza. Alex prowadził, Erin siedziała na przednim siedzeniu, a ja z Demi na tyłach.
    -Mieszkacie koło mnie! – odparła Demi, gdy podjechaliśmy pod nasz dom. Alex nie wjeżdżał do garażu tylko zaparkował jak reszta samochodów pod domem. Gdy wychodziliśmy Erin chamsko zmierzyła Demi, która szła tuż za Alex’em.  Cała nasza grupa wkroczyła do środka, zrobił się ogromny szum ale powstała miła atmosfera, w końcu poczułam się na luzie, przestałam myśleć o Nath’anie i humor powrócił mi. Siedzieliśmy tak w salonie plotkując, rozmawiając, obżerając się słodkościami i śmiejąc się z wygłupów chłopaków. Po jakiś trzech godzinach wszyscy rozeszli się, prócz Erin i Demi. Siedzieliśmy w czwórkę w salonie, dopóki Alex i Erin nie poszli na górę do jego pokoju.
    -Dziękuje Ci – podziękowałam nowej dziewczynie.

    -Nie ma za co. Potrzebowałaś pomocy, więc Ci pomogłam – powiedziała i uśmiechnęła się. 
    -Skąd jesteś, jeśli mogę zapytać? Czemu zapisałaś się do naszej szkoły w połowie roku szkolnego?
    -Przyjechałam z rodziną z Anglii do dziadków i tu przez jakiś czas będziemy mieszkać. Mój tata z mamą stawiają tutaj w Los Angeles hotel i chcą być bliżej swojej inwestycji.
    -Twoi rodzice prowadzą hotele?
    -Znaczy to dopiero ich drugi, jeden prowadzą w Londynie tam gdzie mieszkamy.
    -Oooo… dzień dobry, nową twarz widzę – odezwał się nagle mój tata wychodząc od siebie z gabinetu.
    -Dzień dobry – odpowiedziała nieśmiało Demi.
    -Tato to Demi dziewczyna z sąsiedztwa – przedstawiłam koleżankę.
    -Bardzo miło mi Ciebie poznać – uśmiechnął się do nas i zaczął robić kawę.
    -Tato nie przeszkadzało Ci, że było tu tyle osób? – zapytałam.
    -Słońce, jestem już przyzwyczajony – odpowiedział z uśmiechem, biorąc szklankę z kawą i wracając do swojego gabinetu.
    -Tak, a to mój tata. Jest architektem, a moja mama aktualnie jest na wyjeździe, bo jest pilotem wycieczek.
    -Oooo… ale fajnie!
    -Czy tak fajnie? Często jej nie ma i to nie jest fajne. Potrzebowałabym jej w takich trudnych chwilach, choćby jak ta. Erin jest raczej osobą, która nie często ma takie problemy, ponieważ uznaje zasadę „jak nie ten to inny” i trudno mi się z nią dogadać w takich sprawach.
    -Wiesz mieszkam koło Ciebie, jakbyś potrzebowała pomocy zawsze pomogę. A, że zapytam… Ty jesteś z Will’em? – spytała Demi.
    -Nawet nie wiem. Trudno powiedzieć, jak dla mnie za szybko wszystko się dzieje. I czuję, że nie jest tak jak powinno.






Ok :) Rozdział 4 udało mi się już dzisiaj dodać!!! :D Bardzo się cieszę, że zdążyłam. Mam nadzieje, że rozdział 4 Wam się spodoba, chociaż ja osobiście uważam, że totalnie mi nie wyszedł :( Poprawię się w następnym na pewno! ;)
|Drake| :)

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 3


*musik*
Przebudziłam się, spojrzałam na zegarek, dochodziła 7 rano. Leżałam z otwartymi lekko oczyma i nasłuchiwałam odgłosów z parteru. Moja mama i tata szwendali się po kuchni. Usłyszałam jak ktoś kroczy po schodach na piętro i wchodzi w pierwsze drzwi, czyli do pokoju rodziców.
     -Nie kochanie, nie zostawiłaś okularów w sypialni – krzyknął nagle mój tata. Po chwili druga osoba zaczęła wspinać się na stopnie, zapewne była to moja matka.
     -Dobrze skarbie, ale nie musiałeś krzyczeć. Pobudzisz dzieci. Mają sobotę, więc niech się wyśpią – powiedziała, cicho i spokojnie. Moja mama zawsze miała taki kojący ton głosu, obojętnie co do mnie mówiła czułam się jak dziecko ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Obydwoje zeszli na dół i znowu z parteru dobiegał szum, jakby pakowanych rzeczy. Ja nadal leżałam, nie poruszając się. Z zza okna dochodziły dźwięki jeżdżących aut i pierwsze trąbienia na matołów nie potrafiących poruszać się po ulicy. Słychać było również ciche rozmowy przechodnich oraz odgłos dzwonka od roweru. Przelatujące samoloty i nawet karetki na sygnale. Dało się usłyszeć przekręcanie kluczy w drzwiach, pobliskich sklepów oraz rozkładanie towarów na straganach bliskiego targu. Jednak cały ten szum miasta nie zagłuszył śpiewających porannych ptaków, które zupełnie nie pasowały do otoczenia tłocznego Los Angeles. Na zewnątrz było już jasno, słońce próbowało przez rolety i zasłony dostać się do mojego pokoju. Rolety nigdy nie zasuwałam do samego dołu, więc jasne panele podłogowe zrobiły się kompletnie białe, przez promienie słoneczne.
     -Słoneczko, śpisz? – weszła nagle mama do mojego pokoju, której przez wsłuchiwanie się w odgłosy miasta w ogóle nie usłyszałam. Spojrzałam na nią, ona się uśmiechnęła i usiadła koło mnie na łóżku.
     -Znowu wyjeżdżasz? – zapytałam wiedząc co oznacza, że przychodzi do mnie o tak wczesnej porze.
     -Tak – odpowiedziała zmartwiona – ale nie długo przyjadę, jak zawsze.
     -A na ile? I gdzie tym razem jedziesz? – spytałam podpierając się na przedramieniu.
     -Za dwa tygodnie będę z powrotem. Do Włoch, wiesz będę oprowadzać po tych wszystkich zabytkach… Coloseum, Forum Romanum, Panteon… Bazylikę św. Piotra – opowiadała i przy tym zgarniała mi kosmyki włosów za uszy.
     -Ale coś mi przywieziesz?
     -A co byś chciała? Następny magnez do kolekcji? Figurkę zabytku? Pizze włoską? A może koszulkę z papieżem? – zaczęłam się śmiać – Jak coś znajdę ciekawego to Ci na pewno przywiozę – oświadczyła ze śmiechem. Przytuliła mnie na pożegnanie i wyszła.
Nie lubiłam jak mama wyjeżdżała ale była to niestety jej praca. Mój ojciec raczej też nie był zadowolony z zawodu mamy, było widać jak za nią tęskni, gdy nie ma jej w domu. Często siedzieliśmy przy oknie z Alex’em w dni wyjazdu i widzieliśmy jak tata z mamą nie mogli się rozejść stojąc i przytulając się przed domem. Rozchodzili się, gdy w końcu nadjechał autokar, który przyjeżdżał po moją mamę ,a potem jechał na miejsce zbiórki, gdzie zabierał wczasowiczów. Widać było, że byli idealnie dobrani, czasem tak sobie myślę, że zrobiłabym wszystko by spotkać i być z chłopakiem mojego życia, z którym stworzyłabym tak perfekcyjny związek. Usłyszałam jak mama zamyka drzwi od pokoju Alex’a i schodzi schodami na parter. Po chwili zamknęły się drzwi frontowe i przed domem było słychać podjeżdżający autokar. Przez moment nasłuchiwałam jakichkolwiek rozmów ale nic nie dosłyszałam, więc ponownie zasnęłam.


    
-Ładne te fotki macie z Nathanem – usłyszałam głos mojego brata – mmm… a tutaj! – przewróciłam się na drugi bok, mój mózg najwyraźniej przywołał dziwnie rzeczywisty sen z wkurzającym Alex’em w roli głównej. Otworzyłam lekko oczy i zdałam sobie sprawę, że to jednak nie jest sen. Mój brat szperał mi w moich rzeczach.
     -Mogę zapytać czego szukasz? – warknęłam, momentalnie rozbudzając się.
     -Nie, niczego ale nudziło mi się, więc przyszedłem Cię obudzić i tak mnie ten album ze zdjęciami zainteresował – odpowiedział spokojnie.
     -Co to tak? Dziwnie słychać na dworze? Czy to … pada?!
     -Noo! Okropna pogoda, a z wczesnego rana się taki ładny dzień zapowiadał.  Dzisiaj chciałem od rana do skate parku lecieć ale no w taką pogodę to nie pójdę.
     -Jak dla mnie możesz iść – oznajmiłam i wtuliłam się w kołdrę.

     -Wstawaj! Nie po to tu przyszedłem byś spała! Wstawaj, wstawaj! Już jest po 9! Nudzi mi się! – wrzasnął jak oficer we wojsku.
     -Kiedyś się odwdzięczę za taką pobudkę – wycedziłam przez zęby i próbowałam obrócić się na drugi bok ale chłopak zabrał mi kołdrę.
     -Wstawaj. Nie będziesz spała do południa. Dalej, bo ktoś się nowy wprowadza koło nas.
     -Co? – odezwałam się i skoczyłam na równe nogi – kto?
     -A skąd mam wiedzieć? Tylko mówię co widziałem. Przecież nie byłem pytać kim są. Dobra ja idę na dół, ale zaraz Ciebie widzę w salonie – powiedział i wyszedł z pokoju. Padłam ponownie na łóżko. Powoli podciągałam na siebie kołdrę, którą Alex rzucił na ziemię ale ponownie ją zepchnęłam, ponieważ zdałam sobie sprawę, że zaraz mi będzie jeszcze trudniej wstać, gdy poczuję ciepłą, milusią kołderkę. Mozolnie wstałam i w pierwszym momencie poczułam zakwasy w udach po wczorajszych zajęciach, ale jak dla mnie to dobry znak. Rozsunęłam zasłony i rolety. Na dworze lało jak z cebry. Prócz padającego deszczu nie dało się usłyszeć już żadnych innych odgłosów, które słyszałam z rychła. Uchyliłam trochę okno by wywietrzyć pokój i poszłam do łazienki się umyć. Ubrałam na siebie luźne rzeczy domowe i zeszłam na dół.
     -Będziesz jadła jajecznicę czy płatki? – zapytał tata, gdy mnie zobaczył schodzącą ze schodów.
     -To co Wy – odpowiedziałam i usiadłam na barowych stołkach przy ladzie w kuchni.
     -To prawda, że ktoś się wprowadza koło nas? – spytałam ojca.
     -Koło nas mieszka państwo starszych Anglików…
     -Może im się dedło… - wtrącił Alex. Wraz z tatą spojrzeliśmy na niego spode łba.
     -Nie Alex, jak Ty to mówisz nie „dedło” im się, widziałem jak pomagają wnosić torby. Widziałem też jakieś młode dziewczyny. Tak wygląda jakby przyjechali do dziadków na jakiś czas, bo nie sądzę by te nastolatki były ich dziećmi.
     -Dziewczyny, mówisz tato? – powtórzył Alex zalotnym tonem.
     -Ty chyba jeszcze masz dziewczyną, z tego co się orientuję – rzuciłam krótko.
Po śniadaniu przestało padać i słońce powoli zaczęło przebijać się przez ciemne chmury na niebie.
Ja siedziałam w salonie przerzucając programy w telewizji z nadzieją, że znajdę coś ciekawego, a Alex siedział przy drzwiach i zastanawiał się czy iść do skate parku i czy czasem nie zacznie znowu padać. Po spędzeniu przy drzwiach dobrych 30 minut, postanowił jednak nie iść i zaprosił paru chłopaków z elity do nas do domu. Gdy przyszli nie miałam innego wyjścia jak siedzieć z nimi, ponieważ Alex zaprosił także Nathana. Było mi trochę głupio, że to ja go nie zaprosiłam ale widać, że chłopak nie miał mi tego za złe . Siedzieliśmy wszyscy w piątkę w salonie i chłopacy grali w Playstation. Myślałam, że umrę z nudów. Dopóki nie przyszła kolej Natha na grę to siedziałam mu na kolanach, zaś potem postanowiłam wyrzucić śmieci, ponieważ dzisiaj pod wieczór miała jeździć śmieciarka. Wzięłam worek z kosza i pomaszerowałam przed dom do dużego kubła. Na dworze zrobiło się całkiem przyjemnie, deszczu nie dało się już w ogóle wyczuć i powróciły znane odgłosy miasta, lecz teraz o wiele bardziej nasilone. Po chwili zauważyłam jak z sąsiedniego domku wychodzą dwie dziewczyny. To były chyba te o których tata wspominał. Zaraz po nich wyszli jak można było sądzić ich rodzice.
     -Demi, wzięłaś kurtkę? – odezwała się jedna dziewczyna do drugiej.
     -Tak jest w samochodzie. Mamo mamy już wsiadać do auta?
     -Tak wsiadajcie, wsiadajcie, tata wrócił się tylko do domu po portfel.
     -A po powrocie z tej szkoły pójdziemy na zakupy do centrum? – zapytała domniemana Demi.
     -Jeśli nie wyjdzie komplikacji z tą szkołą i Cie przyjmą to jasne, że tak – odpowiedziała matka dziewczyn.
     -A jak mnie nie przyjmą? -  spytała lekko zawiedziona.
     -Meggi proszę idź pogoń tatę. Demi no jak Cię nie przyjmą to musimy szukać innej szkoły, więc przyjdzie nam jeżdżenie po wszystkich szkołach w Los Angeles – zaśmiała się.
W końcu wszyscy wsiedli do auta i odjechali. Weszłam do domu i poszłam do gabinetu taty, mieszczącego się także na parterze, tyle, że w innym pomieszczeniu. Do studia ojca można było także wejść schodami z pokoju rodziców na piętrze, którymi mój tata najczęściej się poruszał. Ledwo wstał, a już schodził na dół i pracował.

     -Chyba miałeś rację z tymi sąsiadami – powiedziałam – teraz jechali załatwiać szkołę dla jednej z tych dziewczyn, wygląda na to, że jedna jest starsza, a druga młodsza.
     -No widzisz – odpowiedział, robiąc coś w komputerze – ja dzisiaj jestem zaproszony na jakąś gale, więc zostaniecie na noc sami. Tylko uprzedzam… żadnych imprez w domu.
     -Mi tego nie mów, nie mam zamiaru niczego szykować, ewentualnie gdzieś dzisiaj pójdę… - ojciec spojrzał na mnie ostrym wzrokiem.
    -Ale spokojnie wrócę, przed 23 – dodałam pospiesznie i wyszczerzyłam ząbki.
    -Twojego brata też to się tyczy.
    -To mu to przekaż, bo mnie nie wysłucha – westchnęłam, przeglądając rysunki architektoniczne mojego ojca. Mój tata swoją pracę w większości miał w domu. Po jednej stronie gabinetu był kącik gdzie ojciec rozmawiał z klientami, a po drugiej biurko i porozwieszane miliony najciekawszych szkiców. A reszta prac poukładana była w szufladach lub złożona w kupkę na biurku.
     -A o której wychodzisz? – spytałam przed wyjściem z pomieszczenia.
     -A co już chcesz lecieć na imprezę? Kluby są jeszcze pozamykane, no chyba, że domówka się szykuje – zachichotał i spojrzał na zegarek – no, jeszcze musze dojechać, więc zaraz się zbieram.
     -Ok  – rzuciłam krótko i podeszłam do schodów. Jednak postanowiłam wejść nimi do pokoju rodziców, a stamtąd poszłam do mojej łazienki by obmyć ręce. Weszłam tędy, ponieważ wolałam jeszcze choć przez chwile pobyć sama. Gdybym wyszła drzwiami musiałabym przejść obok saloniku, a w nim siedzieli chłopacy. Nagle ktoś złapał mnie za biodra od tyłu. Przestraszona szybko się odwróciła.
     -Nie bój się – odezwał się Nath – gdzie byłaś tak długo? Wyszłaś na dwór, a tu zaraz spotykam Cię w Twoim pokoju.
     -Skąd wiedziałeś, że mnie tu spotkasz?

     -Wyszedłem przed dom, a Ciebie tam nie było, więc Alex powiedział, że na pewno jesteś na górze w swoim pokoju. Poszedłem zobaczyć i Twój brat miał rację.
Wyszłam z łazienki razem z Nathanem i usiedliśmy na łóżku.
     -Idziesz dzisiaj na imprezę do mnie? – zapytał.
     -A robisz dzisiaj imprezę? – odpowiedziałam pytaniem.
     -Tak zadecydowałem z chłopakami. Mam wolną chatę, więc czemu nie… napisze do całej naszej elity i powiem by oni dali cynka innym. To będzie najlepszy pomysł. Zaraz jedziemy z chłopakami na zakupy i od razu pojedziemy do mnie, bo trzeba wszystko uszykować. Mam zamiar zrobić grubą impre!
     -Nath jedziesz? – usłyszeliśmy wrzask Alex’a.
     -Dobra idę i widzimy się u mnie. Tylko ładnie się ubierz – powiedział dziarskim tonem, pocałował mnie w usta i wyszedł. Po chwili było słychać trzask zamykanych drzwi prowadzących do garażu pod domem. Zupełnie nie miałam ochoty na żadne imprezy tego dnia. Od rana nastawiałam się, że ten dzień spędzę spokojnie, na luzie przed telewizorem. No ale cóż.

Dochodziła godzina 19, więc postanowiłam wstać w końcu z kanapy i zacząć się szykować na imprezę, tym bardziej, że już od 20 minut dostawałam sms’y od różnych osób z pytaniami: ” Gdzie jestem?” lub „Kiedy będę?”. Weszłam do swojego pokoju, stanęłam przez otwartą szafą, rozglądałam się po ciuchach, główkując nad pytaniem:  w co się mam ubrać? Idę tam z nie chęcią, więc co będę kombinować. Ubiorę obojętnie co i pójdę. Ale z drugiej strony, Nath mówił, że chcę zaprosić dużo osób, więc lepiej ubrać się ładnie, może i nawet seksownie by się pokazać. A jak się okaże, że wcale tak dużo osób nie przyjdzie?  Eeee… ubieram się normalnie, bez jakiegokolwiek wymyślania. Założyłam szare, obcisłe dżinsy, czarną, luźną koszulkę na naramkach do tego czarne kolczyki i okulary. Moje kręcone włosy jak zwykle nie dało się ujarzmić, więc zostawiłam je rozpuszczone. Maznęłam oczy tuszem, a usta błyszczykiem i byłam gotowa. Zeszłam na parter i natrafiłam na następny dylemat. Buty na obcasie czy trampki?
Obcas czy może zwykłe trampki? Nie byłam czcicielem obcasów, zakładałam je tylko wtedy kiedy musiałam lub kiedy rzeczywiście wyglądałam w nich lepiej, niż w butach na płaskiej podeszwie. Założyłam jednak trampki ze srebrnymi ćwiekami. Napisałam szybko sms’a do Nath’a, że już wyjeżdżam i zeszłam do garażu. Auto Alex’a stało na swoim miejscu, czyli musieli pojechać samochodem jakiegoś z chłopaków, chyba będę musiała to gdzieś zapisać. Wsiadłam do auta, odpaliłam, automatyczna brama garażowa po chwili otworzyła się i wyjechałam. Cały czas nie przychodziła mi ochota na tą imprezę, chyba naprawdę wrócę do domu około 23:00.Tak, posiedzę, pogadam, chwilę potańczę i wracam do domu. To będzie dobry pomysł.
Podjechałam pod dom Nath’a oznaczony numerem 14. Jego willa był 3 razy większy od mojego domu i choć byłam tu już nie raz, nadal nie mogłam się napatrzeć. Słuchać było dochodzącą stamtąd muzykę i szum. Chyba faktycznie zeszło się dużo ludzi. Zaparkowałam na parkingu, nieopodal domu chłopaka. Słońce już powoli chowało się za budynkami, temperatura lekko spadła ale nadal nie było zimno. Fascynujące, gdy się przeprowadziłam do Los Angeles, właśnie najbardziej podobały mi się temperatury panujące na tym obszarze. W poprzednim miejscu zamieszkania, czyli w Danii, bardzo często padało, wiało i nawet latem nie było za ciepło, a tu, w lutym średnio mamy te 15 stopni.  Doszłam do furtki, była uchylona, więc weszłam na teren. Przyszedł mi moment zwątpienia, jakieś dziwne przeczucie, że wchodzenie tam nie jest dobrym pomysłem. Jednak zlekceważyłam to i bez pukania weszłam do środka. Muzyka leciała niesamowicie głośno. Masa ludzi tańczyła w salonie, jednak największe tłumy były w hollu, w którym ustawiony był bar i barmani wydawali drinki i inne napoje alkoholowe. Próbowałam dostrzec kogoś znajomego, stawałam na palcach i rozglądałam się. Postanowiłam przebić się przez tłum spoconych ludzi i wyjść hollem na ogród. Na zewnątrz nie było mniej ludzi, niż w środku. Większość z nich kąpała się w basenie lub siedziała na murku mocząc nogi, rozmawiając i popijając drinki.

     -Ooo… jesteś! – usłyszałam, ledwo wyraźny głos Erin. Podeszła do mnie i objęłyśmy się. Po chwili przyszedł mój brat z Nath’em i z resztą naszej elity szkolnej.
     -Nath, mógłbyś mi powiedzieć, kto to są Ci ludzie? Nikogo prócz naszej grupy nie znam – powiedziałam chłopakowi na ucho, próbując przekrzyczeć muzykę.
     -No mówiłem kochanie, że zapraszam ludzi wraz z ich znajomymi – odpowiedział i uśmiechnął się figlarnie. Tak, już rozpoznałam, że Nath jest po dobrych trzech drinkach.
     -Jest tutaj Will z rugbistami i wraz z nimi przyszli jeszcze inni seksowni chłopacy – wtrąciła Erin, biorąc mnie za rękę i prowadząc do środka. Słońce coraz bardziej zachodziło za horyzont, więc we wnętrzu domu robiło się coraz ciemniej. Podeszłyśmy do baru, który był ,jak na razie, jedyną oświetloną rzeczą w hollu.

     -Widzisz? Tam stoją – powiedziała Erin i wskazał dyskretnie palcem na grupkę ludzi siedzących razem na kanapach. Był tam ten cały Will oraz reszta jego bandy, siedzieli w towarzystwie dziewczyn i podrywali je. Co niektórzy już przeszli do dalszego etapu i obściskiwali się. Tylko Will siedział jakby na uboczu i lekko nie zważał na laskę, która perfidnie się do niego przystawiała. Co jakiś czas na nią spojrzał, lecz po chwili znowu jego wzrok wędrował na tłumy ludzi.
     -Widzę tam jednego przystojniaka – stwierdziła Erin – nic nie mów Alex’owi ale idę z nim potańczyć, jakby co powiedz, że jestem w łazience. Przytaknęłam głową i zostałam sama przy barze.
     -Drinka? – zapytał barman.
     -Nie, dzięki – odpowiedziałam, nie spoglądając na niego.
     -Jesteś pierwszą osobą jaka odmówiła sobie dzisiejszego dnia drinka – oznajmił, opierając się rękami o blat.
     -Mam zamiar wrócić dzisiaj do domu – rzekłam i kątem oka spojrzałam na faceta.
     -To myślałem, że Ty jesteś dziewczyną organizatora imprezy.
     -No jestem ale co ma jedno do drugiego?
     -No wiesz… - spojrzał na mnie i przejechał znacząco językiem po dolnej wardze.
     -Słucham… nie, nie… ja z nim? Nie! Że mam u niego niby zostać? Nie!
     -Czyli Ty chętna nie jesteś by z nim ten, ten… ale on chyba jest bardzo chętny z tego co zauważyłem.
     -A Pan chyba powinien zajmować się wydawaniem drinków, a nie śledzeniem ludzi – zwróciłam mu uwagę.
     -Aj… mów do mnie Ben, a nie pan, bądźmy już dla siebie na Ty, śliczna.
     -Śliczna?! – wzięłam głęboki wdech i wraz z wydechem wymsknęło mi się słowo „kurwa”. Spojrzałam zniesmaczeniem na barmana, który teraz opierał się na przedramieniu i uśmiechał się do mnie. Potrząsnęłam głową z niedowierzeniem i już chciałam odejść gdy on powiedział:
     -Jeśli nie z nim ten, ten… to wiesz inni mogą być chętni – po tych słowach oblizał językiem górną wargę i puścił mi oczko. Erin najwyraźniej znalazła dobrego kochanka, ponieważ długo nie wracała, postanowiłam więc znaleźć mojego brata. Po chwili poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach, lekko przestraszona szybko odwróciłam się.
     -Kochanie nie bój się – zaczął Nath – szukałem Cię, chodź postawie Ci drinka.
     -Ja tu poczekam, a Ty idź – powiedziałam, rzucając okiem w stronę baru. Chłopak poszedł, a ja usiadłam na jednym z wolnych foteli. Spoglądałam na odchodzącego Nath’a, gdy poczułam jakby ktoś mnie obserwował. Za pewne znacie takie uczucie. Zaczęłam się rozglądać, mój wzrok wędrował po wszystkich, aż w końcu natrafił na źródło. Tym źródłem był Will. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Speszona odwróciłam wzrok. Kątem oka spojrzałam w stronę chłopaka, on nadal bacznie mnie obserwował. 
Odwróciłam głowę w jego stronę, a on uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałam tym samym na jego gest.
     -Proszę Pina Colada dla Ciebie, bo lubisz – powiedział Nath, podając mi drinka. Wstałam, on zajął moje miejsce, a ja usiadłam mu na kolanach.


      -Co Ty na to by za chwilę iść do mnie do pokoju? – zapytał. W tym momencie ciarki przeszły mnie po plecach. Spojrzałam na niego, wiedziałam, że był już trochę pijany.
      -Wiesz… lepiej nie. Poza tym ja zaraz jadę do domu.
     -Do domu?! Zostajesz tutaj! – odpowiedział z drwiną. Wstałam z jego kolan i chciałam odejść, lecz on chwycił mnie za udo i przysunął do siebie.
     -Zostajesz ze mną kochanie na noc – powiedział i chciał bym ponownie usiadła mu na kolanach. Zauważyłam Alex’a, który właśnie wszedł do środka i przyglądał się owej sytuacji. Powiedziałam, bezgłośnie słowo „proszę”.  On od razu ruszył w naszą stronę. Dla bezpieczeństwa odłożyłam napój na pobliski stolik.
     -Nath, mogę potańczyć z Claudią? – spytał, po czym wziął mnie za rękę i pociągnął.
     -Jasne ale ona dzisiaj zostaje ze mną na noc – oznajmił Nath. Spojrzałam na Alex’a, a on na mnie. Przeszliśmy przez  tłum bawiących się ludzi na drugą stronę hollu.
     -Bo on trochę za dużo wypił… - rzekłam.
     -Trochę? – zapytał nie przekonany- a Ty coś piłaś?
     -Nie zdążyłam, a co?
     -Bogu dzięki , błagam pilnuj się – odsapnął. Chyba zrozumiałam o co mu chodziło, więc nie zadawałam więcej pytań. Alex poszedł w swoją stronę, a ja zmierzałam do ogrodu. Na samym początku czułam się bezpiecznie na tej imprezie, lecz teraz bałam się już każdej osoby która mnie zaczepiła.
     -Claudia! Lepiej tam nie idź! – powiedziała nagle Erin, pojawiając się ni stąd ni zowąd.
     -O czym Ty mówisz?! – odpowiedziałam pytaniem i wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się i oczom nie mogłam uwierzyć, gdy zobaczyłam Nath’a perfidnie obściskującego się z jakąś nieznaną mi laską. Łzy napłynęły mi do oczu, domagając się uwolnienia. Moje serce jakby przełamało się na pół, poczułam jak gdybym go w ogóle nie miała, jakby w tym miejscu była totalna pustka. Gula podeszła pod samo gardło i zaczęło się to nie miłe uczucie. Claudia nie płacz! Nie płacz! Nie tutaj! – powtarzałam sobie w myślach.  Ruszyłam pędem przez holl.
     -Mówiłem. Jakbyś była chętna, to ja jestem wolny – krzyknął barman, gdy przechodziłam koło baru.
     -Zamknij ryj i zajmij się swoją pracą – odpowiedziałam w pośpiechu i wbiegłam w tańczący tłum ludzi. Przeciskałam się jak najszybciej się dało. Marzyłam by wyjść z tego domu. Nagle wpadłam na stojące przede mną ciało, które nie chciało zejść mi z drogi. Spojrzałam w górę i to ciało okazało się Will’em. Nie mogąc się powstrzymać, przytuliłam się do niego i zaczęły mi mimowolnie spływać łzy. On odwzajemnił uścisk, a po chwili patrząc już na mnie, starł mi słone łzy z policzków i pocałował delikatnie w czoło.
     -Cokolwiek się stało, ja zrobi wszystko by Ci pomóc, przecież wiesz – stwierdził, mówiąc mi to na ucho. Jego ciepły oddech wywołał ciarki na moim ciele. Jednak nadal czując olbrzymią gule w gardle, nie potrafiłam nic z siebie wydusić, prócz łez. Ponownie objęłam rękami jego kark, a on moją talię. Chłopak głęboko westchnął i pocałował moje ramię.     
     -Przepraszam – wydusiłam z siebie.
     -Za co? – odpowiedział chichocząc – mi jest bardzo miło, że mogę Tobie pomóc w trudnej sytuacji. Choć może jakbym wiedział co się stało to bym potrafił bardziej pomóc, ale wyraźnie widzę, że męskie objęcie Tobie bardzo pomaga.
     -Właśnie widziałam jak Nath mnie zdradza – zaczęłam i znowu nasiliła się gula w gardle– Widziałam na własne oczy jak obściskuję się z jakąś dziewczyną. Chuj wie co teraz innego z nią robi. Mam dosyć chcę wracać szybko do domu.
     -Mogę Cię odwieźć jeśli chcesz – zaproponował.
     -Bardzo Ci dziękuje, ale przyjechałam swoim autem. Tylko muszę znaleźć mojego brata i zapytać czy tez wraca.
     -O wilku mowa – odpowiedział.  Alex właśnie przedarł się przez tłum i stanął obok nas. Przez chwilę spoglądał to na mnie to na Will’a.
     -Jeśli nie zdradzisz mojej siostry tak jak Nath, to o nic pytać Cię koleś nie będę – warknął na chłopaka.
     -Alex! – wrzasnęłam –Aaa… tak to Alex mój brat. Alex to Will, mój…
     -Przyjaciel – wtrącił Will, uśmiechając się do mnie. Chłopacy skinęli głową do siebie.
     -Jedziemy? – zapytałam Alex’a – czy zostajesz?
     -Zostaje? Haa… ani mi się śni – rzucił, po czym ruszył w stronę wyjścia. Spojrzałam na Will’a.
     -Dziękuje Ci, do zobaczenia w poniedziałek – powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Chłopak się uśmiechnął i odprowadził mnie wzrokiem do wyjścia. Gdy wyszłam na zewnątrz, w końcu odsapnęłam ale i też mój mózg zaczął intensywniej myśleć. Szłam w stronę parkingu ale zataczałam koła, ponieważ ledwo widziałam przez łzy. Klękłam na środku drogi i zaczęłam szlochać. Po chwili koło mnie przystanęło auto, ktoś wysiadł i poczułam ręce które mnie podnoszą i pomagają wsiąść do samochodu.
     -Prowadzę, bo Ty nie dasz rady – powiedział Alex, zapinając mi pas bezpieczeństwa.
     -A nie piłeś?
     -Gdzie? Od tego barmana, który podrywa wszystkie laski, czy od tego drugiego, którego rzadko można było spotkać, bo chodził z laskami do kibla.
Miałam dosyć, byłam totalnie przemęczona, wręcz wyczerpana. Nie myślałam już świadomie, przed oczyma cały czas miałam widok całującego się Nath’a z inną dziewczyną. Naszła mi ochota by w jakiś sposób zemścić się.
    
Jest następny rozdzialik :) Przepraszam za jakiekolwiek błędy i inne niedociągnięcia. Nie wiem jak Wam ale mi pokazuje się w połowie rozdziału inna czcionka... zaś gdy edytuje posta jest normalna taka jak powinna być... będę próbowała to zmienić.
|Drake| ;)

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 2


     -Alex, dobrze wyglądam? – zapytałam się, gdy w końcu postanowiłam zejść na parter.
     -Dłużej ubierać się nie można? Tak ślicznie… ale jak tak dalej będzie to spóźnimy się do szkoły– odpowiedział. Przejrzałam się w lustrze zawieszonym na ścianie w korytarzu.
     -Dzisiaj jest piątek. Mmm… imprezka się szykuję. O cholera piątek trzynastego! – dodał patrząc na kalendarz wiszący w kuchni.
     -Nie… idę zmienić koszulkę – postanowiłam i wbiegłam schodami z powrotem do mojego pokoju. Mój pokój jest w odcieniach bieli i beżu. Dwa duże okna od ziemi prawie do sufitu, świetnie oświetlają wnętrze pomieszczenia . Na środku stoi duże łóżko i po jego dwóch stronach półki na których stoją dwie lampy.  Za łóżkiem są regały zrobione w ścianie. Na nich ustawiam tylko rzeczy, które są dla mnie najbardziej wartościowe, czyli zazwyczaj fotki w ramkach i albumy ze zdjęciami, ulubione książki lub pamiątki z różnych wyjazdów. Na prawo ,prócz następnych szafek ,stoi biurko i jest wejście do łazienki. Przebrałam białą koszulkę na pomarańczową koszulę, weszłam jeszcze do łazienki by maznąć oczy tuszem i zeszłam gotowa na dół.
     -Już możemy jechać – stwierdziłam uśmiechnięta.
     -Ale musimy podjechać jeszcze po chłopaków – oznajmił Alex – jedziesz swoim czy ze mną?
     -A ilu tych chłopaków zabieramy? Jadę swoim, bo po szkole musze wpaść po kosmetyki dla Twojej dziewczyny.
     -No tylko trzech, no wiesz – powiedział chłopak, gdy już byliśmy w garażu. Doskonale wiedziałam, o kogo chodzi, ponieważ prawie co dzień jadą z nami. Już parę razy myślałam by wystawić im rachunek za paliwo ale oni są z nami w elicie, więc nie wypada robić tak znajomym. Chociaż nie powiem ale denerwuję mnie, że mają własne dobre samochody ale wolą jeździć autem mojego brata. Alex jeździ Maserati Quattroporte Sport GT, które dostał mniej więcej w tym samym czasie co ja, ponieważ jego pierwszy samochód nie uniknął stłuczki.
     -To jedź za mną – rzekł przez otwarte okno, kiedy ja tuż za nim wyjechałam z podziemia. Gdy dojechaliśmy pod umówione miejsce, okazało się, że z trzech chłopaków jacy mieli jechać zrobiło się pięciu i mieli szczęście, że ja jechałam swoim, bo byśmy się nie pomieścili. Choć wprawdzie ja zadowolona nie byłam gdy ich zobaczyłam i nawet przeszła mi myśl by szybko zawrócić i jechać prosto do szkoły. Ale jednym z tych czekających na nas chłopaków był Nathan, a on niestety znał już mój samochód, więc by się zorientował.  Zaparkowaliśmy na chodniku – oczywiście w niedozwolony sposób i wysiedliśmy.
     -Nooo… to się nazywa elita! – krzyknął jeden z nich.  Chłopcy zaczęli gawędzić o autach, a ja nie zważając na innych od razu podeszłam do Nathana i zaczęliśmy się całować. Później przywitałam się uściskiem z innymi i ruszyliśmy do szkoły. 
     -Czemu mi wczoraj nie odpisałaś, czy dzisiaj idziemy na imprezę kochanie? – zapytał Nath, który jechał ze mną w aucie.
     -Przepraszam Ciebie ale cały dzień prawie przespałam – skłamałam, ponieważ dopiero teraz chłopak mi przypomniał, że takowy SMS od niego wczoraj dostałam – dzisiaj niestety nie mogę, mam zajęcia w studiu.
     -Ciągle te zajęcia i zajęcia. Tylko taniec się liczy. Skarbie zapominasz o mnie – wyznał.
     -Przepraszam Cię kotku, wynagrodzę Ci to jakoś – odpowiedziałam posyłając mu uśmiech.
     -No mam nadzieję – rzucił krótko z zadziornym uśmieszkiem. Jechaliśmy drogą szybkiego ruchu, więc postanowiłam dogonić Alex’a, którego zgubiłam w centrum. Choć bez problemu zdałam prawko to jednak bałam się jeszcze szybko jeździć w mieście, przez to też mój brat nigdy ze mną nie jeździł. Jechałam lewym pasem i gdy byłam tuż za Alex’em, zjechałam na prawy i trochę przyspieszyłam.
     -Cześć! – krzyknął po chwili Alex , otwierając okno samochodu.
     -Pa! – odpowiedziałam, zamykając swoje i dodając gazu. Gdy go wystarczająco minęłam zjechałam na prawy pas i jechałam coraz szybciej. Przez przednie lusterko zauważyłam, że także nadepnął na gaz, gdyż powoli nas doganiał. Skoncentrowałam się na drodze i po chwili dostrzegłam auto brata po mojej prawej stronie. Wystawił język i przyspieszył, wymijając mnie tak jak ja go przed chwilką. Widać był tak skupiony by mnie wyprzedzić, że zapomniał o zjeździe, którym powinien zjechać i pojechał dalej. Ja natomiast zwolniłam i bez pośpiechu zjechałam owym zjazdem. Byliśmy ponownie w centrum miasta, więc jechałam wolno. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Alex’a.
     -Coś Wam się za daleko zajechało – powiedziałam śmiejąc się, a wraz ze mną moi towarzysze podróży.
     -Kurwa, no wiem. Już zjechałem ale teraz musze dojechać miastem, trochę nam to zajmie, więc spotkamy się na parkingu szkolnym – przyznał zdenerwowany.
     -Ok – odpowiedziałam i rozłączyłam się.
W oka mgnieniu dojechaliśmy pod gmach szkoły. Zaparkowałam na moim stałym miejscu, między samochodami reszty znajomych, którzy oczekiwali nas, stojąc przy nich. Wszyscy w szkole wiedzieli, iż miejsca te należą do nas i nikt na nich nie stawał. Nawet chyba nie miałby nikt tyle odwagi, by to zrobić. Stały tu jedne z najlepszych aut, od BMW przez Hammery i Ferrari, aż do takich marek, które kompletnie nic mi nie mówiły. Ledwo zdążyłam wysiąść, a nadjechał Alex z resztą. Gdy tylko wyszłam na chodnik, grupka dziewczyn do mnie podleciała i zaczęłyśmy rozmawiać.
     -Claudia musimy się przejść w końcu na zakupy, może dzisiaj? – zapytała jedna.
     -Przepraszam może kiedy indziej, dzisiaj jestem zajęta – odpowiedziałam z uśmiechem. Próbowałam dostrzec zza grona dziewczyn gdzie jest mój brat z chłopakami ale ciągłe pytania uniemożliwiały mi to.
     -A słyszałaś, że podobasz się temu badboy’owi Willowi.
     -Willowi? Który to? – zapytałam zdziwiona. Było to chyba jedyne pytanie z wielu które mnie zainteresowało.
     -No ten buntownik z trzeciej. Wiesz on jest w drużynie rugby. Jest taki umięśniony. Schrupałaby go nie jedna dziewczyna. Przypomina z twarzy Brada Pitta. Sama na niego lecę… – zaczęła jedna z dziewczyn, głęboko wzdychając.
     -Jak wiele innych dziewczyn – wtrąciła jej druga, mierząc ją wzrokiem.
     -Aaaaa… Claudia! – krzyknęła Erin, gdy mnie zobaczyła i rzuciła mi się na szyję, całując mnie w policzek – przepraszam, że od razu nie podeszłam ale wiesz noo… Alex.
     -Nie ma sprawy, rozumiem – odpowiedziałam i podeszłam z nią do stojących nie opodal nas chłopaków. Reszta dziewczyn z dumą powędrowała za nami. Staliśmy tak większą grupą, głośno się śmiejąc i rozmawiając.
     -Słyszałaś o tym, że podobasz się Willowi? – odezwała się Erin.
     -No właśnie coś słyszałam – odpowiedziałam bez uczucia.
Nathan najwyraźniej to usłyszał, ponieważ podszedł do mnie i od tyłu mnie mocno przytulił.
     -Jesteś moja, a nie jakiegoś Willa – oznajmił głośno, na co ja zrobiłam lekko zniesmaczoną minę. Spojrzałam na śmiejącego się pod nosem Alexa, który stał naprzeciwko nas. Zabrzmiał dzwonek oznaczający, że zostało 10 minut do lekcji. Usiedliśmy więc na miejscu gdzie nasza elita najczęściej przesiaduję, czyli na trybunach szkolnych, za budynkiem.
     -Wczoraj byłem w centrum handlowym i kupiłem taką dobrą koszule od Tommy’ego Hilfigera zgadnij ile mojemu ojczymowi zjechali z ceny? – odezwał się do mnie Nath.
     -No nie wiem, olśnij mnie – odpowiedziałam trochę znudzona.
     -Zjechał, aż 50 dolarów i tylko za to, że mój ojczym się przedstawił. Ah… dobrze mieć za ojczyma producenta filmowego. Moja matka chciała się już z nim kłócić, ponieważ sądziła, że ten facet nie ma dużo dla niej czasu ale ją przekonałem by tego nie robiła, bo jeszcze koleś zażyczy sobie rozwodu i co będzie. Ale kurde żyję się dobrze z nim. Kupuje mi co tylko sobie zażyczę i tylko dla tego, że gdy jest w domu to ja traktuję go jak dobrego, prawdziwego ojca. Kto by pomyślał, że taki dobry los mnie spotka.
     -A właśnie, kazałam Alexowi by przekazał Ci te gry. Dał Ci je? – przerwałam mu z nadzieją, że dzięki temu zmienimy temat rozmowy.
     -A tak, tak dostałem… więc na czym skończyłem… - zaczął ponownie, a ja głęboko westchnęłam.
Na reszcie zadzwonił dzwonek i mój chłopak Nath mógł przestać mówić.
     -Do zobaczenia – powiedziałam i razem z Erin poszłyśmy w swoją stronę. Erin była o rok starsza ode mnie ale nie zdała poprzedniej klasy, więc dołączyła do mojej. Opowiadała mi, gdyż to dla tego, że gdy miała zdawać, jej bogata matka obraziła się na nią i nie zgodziła się przekupić dyrektora – miała kupić nowe szafki  za jedną piątkę z chemii. Cóż, nie ukrywając, takie rzeczy w tej szkole dzieją się co po chwilę. Co prawda nie opowiada się o nich głośno, ale jednak nie trudno takich sytuacji nie dostrzec. Siedzisz z taka dziewczyną podczas zaliczenia w ławce, widzisz, że w końcu oddaje pustą kartkę, a w następstwie dostaje 5+. Chodzą plotki, że nie tylko można zdać za pieniądze ale też za… może się sami domyślcie. Naszego dyrektora rzadko można spotkać na korytarzach szkolnych ale wątpię by było to spowodowane przyjmowaniem tego typu przekupień. Plotka, to plotka i nie ma co w nią wierzyć. Prawdę mówiąc nie zdziwiłabym się gdyby została zmyślona przez chłopaków z naszej elity. Oni lubią takie rzeczy wymyślać. Weszłyśmy po schodach na pierwsze piętro i podążałyśmy w stronę sali numer  26, pierwszą naszą lekcją było Religioznawstwo, czyli totalny luz przez 45 minut. Usiadłyśmy z Erin w przedostatniej ławce przy oknach. Budynek naszej szkoły był prawie cały oszklony, więc rzadko się zdarzało by ktoś bił się o miejsce przy oknie, ponieważ co najmniej te sześć ławek po tej stronie było ustawionych. Za nami usiadły dwie dziewczyny z naszej elity – Sara i Daisy.
     -Dzień dobry państwu – przywitał się nauczyciel, wchodzący właśnie do pomieszczenia. Jak zwykle, prócz jednego ucznia nikt się nie odezwał w odpowiedzi.
     -Ciekawe czy będzie bal w tym roku? – odezwała się Sara, po chwili.
     -Na pewno będzie. Pamiętajcie, że mamy za przyjaciółkę, samą przewodniczącą szkoły we własnej osobie. Claudia załatwisz nam bal co nie? Tylko załatw by te dzieciaki z pierwszych klas nie mogły przyjść, bo potem się szwendają jak mrówki – powiedziała z zachwytem Erin – Claudia słyszysz mnie? Co jest takiego interesującego za tym oknem ?
     -Tak przepraszam, słyszę, słyszę…  Nie nic tak się tylko przyglądałam – westchnęłam.
     -Kurna nie mogę czasem z Twoich grzecznych słówek. Aaaa… no tak my tu mamy widok na boisko do rugby. Patrzcie i tak nam się trafiło, że nasza szkolna, umięśniona drużyna trenuję. Ooo… widzisz tam biegnie ten Will, który na Ciebie leci – pokazała palcem na chłopaka nie różniącego się w tym stroju od żadnego innego, stojącego w jego otoczeniu.
     -Skąd wy macie takie ploty, że ja mu się podobam?
     -To nie ploty, on się już od dawna Tobie przygląda, nawet ja to zauważyłam.
     -Ty? Przecież Ty się nie interesujesz nikim poza naszą paczką. To jak mogłaś go zauważyć.
     -Cholera Claudia wiem i tyle! Po za tym on jest w tej drugiej „elicie” – powiedziała, wyodrębniając słowo „elita” tak by brzmiało bezsensownie – jeśli nie wierzysz swojej najlepszej przyjaciółce to nie tylko ja Ci to przecież mówię.
Po lekcji wyszłam sama, ponieważ Erin umówiła się z Alex’em, na ważną rozmowę – jak to ujęła. Chyba już się domyślałam jaką rozmowę będą przeprowadzać. Chociaż w głębi serca i tak nie wierzyłam, że on da radę z nią zerwać. Poszłam więc do szafki by zostawić książki na lekcje które będą później, a wziąć na teraźniejszą. Szłam korytarzem drugiego piętra, gdy zauważyłam grupkę rugbistów. Nadal byli ubrani w te ich stroję, lecz pościągali hełmy, więc dało się ich odróżnić. Jeśli to prawda co gadają, zaraz powinnam się przekonać, który to Will i czy rzeczywiście się mną interesuję. Założyłam słuchawki na uszy, MP3 włożyłam do tylnej kieszeni spodni by wystawał i podeszłam do szafki, która była naprzeciwko grupki chłopaków. Miałam nadzieję, że się nabiorą i zaczną coś mówić do siebie. I nie pomyliłam się.
     -Ładna ta Twoja Claudia – powiedział po niespełna minucie jeden z nich.
     -Cicho bądź frajerze! Przecież ona to słyszy! – był to głos chyba Willa.
     -No gdzie deklu, przecież słucha muzyki. Kurde, brałbym – odezwał się inny.
     -Zjeżdżaj przeszczepie! Ona jest moja!
     -To czemu do niej nie zagadasz? Na facebook’u ją po prostu śledzisz. Byś ją chociaż na tym fejsie zaprosił. Ja już dawno bym działał. Taka dupa potrzebuje opiekuna. A no taaak… przecież ona jest z tej elity! No to wszystko jasne, stchórzyłeś! – stwierdził któryś i zaczęli się śmiać.
     -Teraz podejdę! – wycedził przez zęby. Moje serce podskoczyło pod gardło. Już i tak długo stałam przy tej szafce, przewracając wszystko z jednaj na drugą stronę, a teraz zupełnie nie wiedziałam czy odejść czy udawać jeszcze bardziej zajętą.  A może wyciągnąć telefon i udawać, że ktoś do mnie dzwoni?!
      -Claudia! – usłyszałam znajomy głos Nath’a z oddali. Zareagowałam od razu i dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że sama siebie wydałam, reagując tak szybko. Wzięłam potrzebne rzeczy, zamknęłam szafkę i patrząc kątem oka na grupkę chłopaków odeszłam. Ich miny były nie do opisania. Ten cały Will miał oczy jakby miały mu zaraz z orbity wylecieć. Podeszłam do Nath’a, on chwycił mnie za rękę i zeszliśmy schodami na parter.
Kiedy zadzwonił dzwonek ogłaszającego koniec moich dzisiejszych zajęć, ruszyłam z Erin ku parkingowi.  Po drodze żegnając się z napotkanymi znajomymi.  
     -Erin, jeśli mogę wiedzieć… co chciał od Ciebie Alex? – zapytałam koleżankę, gdy doszliśmy już na parking.
     -Szczerze nie wiem… na samym początku coś się jąkał, że chce mi coś ważnego oświadczyć, był bardzo zdenerwowany i widać, że nie wiedział jak to w słowa ubrać i w końcu powiedział, że mnie kocha – powiedziała, podśmiewując się.  Pożegnałam się z Erin i wsiadłam do swojego samochodu, a ona poszła trzy stanowiska dalej do swojego czerwonego Mini Cooper’a. Przejeżdżając koło niej ostatni raz jej pomachałam i skręciłam na główną ulicę. Włączyłam cicho radio i zaczęłam rozmyślać. Po prostu wiedziałam, że mój brat stchórzy, byłam tego pewna i wyszło, że wcale się nie myliłam. Gdy ona z nim nie zerwie to on na pewno tego nie zrobi. Ale nie obchodzi mnie co będzie między nimi. Alex coś sobie wmówił jak zawsze do tej swojej głupiej łepetyny. Już on sam wie że nie może z nią zerwać, ponieważ to by się wiązało z konfliktem w elicie i któreś z nich spadło by ze swojej dotychczasowej rangi, a na pewno tą osobą nie była by Erin. Alex by tego nie chciał, za dobrze mu w naszej grupie.  Jest rozpoznawalny, nikt się go nie czepia, ma dobrych znajomych, a nie oszukujmy się, każdemu na tym zależy. Po chwili myśli związane z moim bratem zeszły na dalszy tor, a mój mózg zaczął wizualizować twarze chłopaków i tego całego Willa. Widocznie dziewczyny miały rację. Chyba rzeczywiście wpadłam mu w oko. Ale to i tak nie ma znaczenia, ponieważ mam Nathana. Mojego kochanego, uroczego, brązowowłosego, w miarę umięśnionego Natha, który nie ukrywajmy, nie jest za mądry i wprost uwielbia, gdy my się zazdrości. Dobra, już te wady omińmy, w końcu każdy je ma. Może i ten Will na pierwszy rzut oka jest przystojny, ale strasznie obrzydziły mnie „modne” teksty jego kolegów. Po tym zdarzeniu sądzę, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. A niech to! Zapomniałam wywiesić karty zapisowej na wycieczkę! No to przyszło mi wracać. Zawróciłam na pierwszym, możliwym zakręcie i ponownie ruszyłam w stronę szkoły. Już byłam tak zadowolona z wyjścia i powrotu do domu, a tu jednak moja skleroza musiała dać o sobie znać. Po 10 minutach powtórnie parkowałam na moim miejscu. Trwała jeszcze lekcja, więc poszłam do biblioteki, wydrukowałam kilka krotnie kartkę z opisem wycieczki i dopisałam: „Chętni proszeni są do zapisania się na karcie, która zawieszona jest na tablicy informacyjnej mieszczącej się na parterze.” Było jeszcze 10 minut do przerwy, więc postanowiłam się pospieszyć z rozwieszaniem informacji na korytarzach. Z przyczyn, iż szkoła do małych nie należała, niestety szybkie rozwieszanie w pojedynkę nie było możliwe. Gdy schodziłam schodami na parter akurat zabrzmiał dzwonek. Przez otwierające się z hukiem drzwi, wyleciały tłumy uczniów. Chaos jaki się zrobił nie do opisania, ale jak to w szkole. Przemykałam pędem, między ludźmi, próbując by nikt nie zorientował się, że to ja. Gdyby ktoś mnie zauważył za pewno by zagadał, a wiązało by się to ze stratą czasu, który była dla mnie cenna. Co tchu dobiegłam do tablicy informacyjnej, przypięłam do niej kartę do wpisywania i moim planem było szybkie ewakuowanie się ze szkolnego budynku. Jednak jak pewnie zgadujecie nie udało mi się to i wbiegłam wprost na przystojnego rugbistę. 
     -Upps… bardzo przepraszam, nie zauważyłam Cię – powiedziałam speszona, ponieważ chłopak zaczął się śmiać. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z przyczyny śmiechu – chłopak był prawie o połowę większy ode mnie.
     -No do końca nie wiem, czy prawdą jest, że mnie nie zauważyłaś ale przyjmijmy, że jednak jest to prawda – odezwał się, uśmiechając się lekko – jestem Will – przedstawił się podając mi rękę.
     -Claudia – odpowiedziałam i uścisnęłam mu dłoń – wiesz ogólnie Will, jestem trochę zajęta i muszę już lecieć.
     -Ok. Nie zatrzymuję Cię ale chciałbym się zapytać czy nie miałabyś czasu w jakiś dzień się spotkać ? – zaproponował nieśmiało.
     -Oł… eeee… no nie wiem, wiesz tak trochę, nawet nie wiem co będę jadła na obiad, a co dopiero wiedzieć czy będę miała czas… ale chyba coś się znajdzie – dodałam pospiesznie widząc lekko rozczarowaną minę chłopaka.
     -Ok. To podejdę do Ciebie w poniedziałek w szkole i mi odpowiesz kiedy będzie Ci pasować.
     -Eeee… wiesz lepiej może nie. To nie będzie za dobry pomysł. To ja Ci podam numer mojego telefonu i jakoś tak się umówimy – oznajmiłam, rozglądając się na boki. Podałam Willowi numer, chłopak zapisał go sobie w telefonie, podziękował i się rozeszliśmy w swoje strony. Ja nadal spiesząc się dobiegłam do auta, wsiadłam i odjechałam.
Wchodząc już do domu nie wiedziałam, że zastane w nim Alex’a.
     -Gdzie byłaś? – zapytał, nie patrząc na mnie tylko wpatrując się w ekran telewizora, na którym grał w swoją ulubioną grę, czyli Gran Turismo 5.
     -Eeee… co Cię to? Są rodzice?
 Podeszłam do niego i zaczęłam oglądać ścigające się samochody na ekranie.
     -Byli ale przed chwilą wyszli, nawet się dziwię, że się z nimi nie spotkałaś. W garnku masz zupę na obiad. To gdzie byłaś?
Stanęłam na palcach na wprost niego, by przysłonić jak największą części ekranu. Alex zaczął się wykrzywiać na różne strony. Po chwili spauzował grę i spojrzał na mnie wzrokiem rozwścieczonego wilka.
     -Nie dociekaj tak, ponieważ zaraz ja zacznę wypytywać Cię czemu nie dałeś rady zerwać z Erin. W końcu wczoraj tak zapewniałeś, że to zrobisz! – warknęłam na niego. 
Chłopak zrobił wielkie oczy, wstał i objął mnie.
     -Jak ja Ciebie kocham moja Ty siostro – oznajmił i usiadł z powrotem na kanapę.
Wielce nie zdziwiona taką sytuacją, która oznaczała po prostu słabość u mojego brata, poszłam do swojego pokoju uszykować ciuchy na zajęcia.
Niespełna parę minut po 18:00, podjechałam pod budynek studia tańca. Wysiadłam jak poparzona z auta, zamknęłam go kliknięciem na kluczyk i wbiegłam do środka.
     -Przepraszam, przepraszam i błagam o wybaczenie za spóźnienie! – krzyknęłam po wejściu na sale, w której siedział już niewiarygodny tłum ludzi. Zdziwiona popatrzyłam po wszystkich, w następstwie większość zaczęła się śmiać. Szczerze to tylu osób na zajęciach jeszcze nie widziałam.
     -Ooo… Zoe – powiedziałam, gdy w tłumie zauważyłam moją koleżankę z formacji – mogłabyś poprowadzić rozgrzewkę, a ja się szybko przebiorę?
     -Jasne – odpowiedziała i zabrała się do roboty.
Szybko zdjęłam dżinsy i koszulę i założyłam dresowe spodnie z krokiem oraz szeroką koszulkę, mojego brata ,którą związałam na wysokości pępka, ponieważ była za długa. Spryskałam się na oślep dezodorantem i wyszłam z szatni.
     -Dobra, rozgrzani? Zaczynamy zajęcia! – krzyknęłam uradowana, czując ,że jestem w swoim żywiole.


Przepraszam, że tak długo! Ale jest już drugi! :)
|Drake| :)